czwartek, 25 grudnia 2014

Rozdział 3. "Zaczęło się"

No... jest 3 rozdział jest nowa muza i jest nowy szablon.
~<>~
Ojciec jeszcze mi towarzyszył przy pakowaniu ubrań i jakichś swoich rzeczy ciągle powtarzając "Nie zapomnij tego,  tego i jeszcze tego. W końcu będziesz tam chodził do szkoły" a kiedy wybierałem ubrania jakie chciałem ze sobą zabrać to z głupim zboczonym uśmieszkiem mówił "Wybierz te fajne bo będzie tam mnóstwo ładnych dziewczyn" zawsze kiedy to mówił rumieniłem się. Zdecydowanie bardziej wolałem go takiego jakim jest teraz niż jego wizerunek jako oschłego surowego ojca.

Po jakich 30 minutach byłem gotowy. Była to prawie przeprowadzka. Razem z tatą wyszliśmy przed dom gdzie czekał już zniecierpliwiony Danveld.
-Co tak długo?
-Nigdy nie lubiłeś czekać Danveld...-westchnął tato.-Jeszcze tylko chwila.-I zwrócił się do mnie- Jacob zanim pojedziecie do kwatery głównej chce ci dać jeszcze coś.-sięgnął do kieszeni i wyją z niej jakiś dziwny żelazny pierścień
-Noś go zawsze przy sobie, prędzej czy później ci pomoże. Nie pokazuj go Danveldowi- dopiero teraz zauważyłem, że tato zasłania pierścień żeby nie było widać co mi daje.-Kocham cię synek-przytulił mnie wciskając mi prezent w dłoń.
~<>~
Kiedy już się pożegnałem z ojcem Danveld powiedział, że powinniśmy już wyruszać. Bez słowa poszedłem za nim ciągnąc za sobą ciężką walizkę na kółkach. Kiedy odwróciłem głowę żeby spojrzeć na miejsce gdzie dorastałem, zobaczyłem mojego dumnego ojca, sztucznie się uśmiechał i machał nam. Odmachałem. Pewnie mu smutno, że jego jedyne dziecko wyjeżdża. Miałem właśnie skręcić w boczną uliczkę, Danveld już był za rogiem. Odwróciłem się w stronę domu i krzyknąłem:
-Nie martw się! Wrócę.
Lekko zirytowany ale poruszony ojciec odkrzyknął:
-Liczę na to Synek!
Następnie każdy poszedł w swoją stronę. Tak, rozpoczęła się "Druga wojna Mafii"
~<>~
Danveld zaprowadził mnie do czarnego dosyć nowego samochodu.("dosyć nowego" miałem na myśli że z wyższej półki)
-Włóż bagaż tutaj-powiedział otwierając bagażnik.
Zrobiłem tak jak kazał następnie siadłem na miejscu pasażera z przodu, a on siadł za kierownicą.
-Dobra musimy ruszać, mamy mało czasu a długą drogę przed sobą.-zapalił silnik i ruszył.

Mówił, że mamy długą drogę przed sobą ale jechaliśmy jakieś półtorej godziny. No ale o prędkości zabronił mi wspominać. Jechaliśmy jakieś 300 na godzinę!
Wysiedliśmy na jakiejś ścieżce niezbyt głęboko w lesie Danveld zaparkował samochód tak żeby nie blokować ścieżki wysiadł i otworzył bagażnik. Na jego znak wysiadłem i wziąłem swoją walizkę.
-Gdzieś ty mnie zabrał? Nie mieliśmy jechać do jakiejś kwatery?-zapytałem lekko zdenerwowany.
-Jesteśmy 140 km od Tokio i tak, masz racje, mieliśmy no i przyjechaliśmy do kwatery głównej.
-Aha... a gdzie ona jest?
-Zaraz zobaczysz...-powiedział z lekkim uśmiechem.-Chodź.
Zaczął iść ścieżką wgłąb lasu a ja bojąc się zostać sam 140 km od domu poszedłem za nim. Drzewa zaczęły się zagęszczać.
Po dosyć krótkim marszu Danveld zszedł z drogi w zarośla, które z zadziwiającą łatwością, po przejściu przez nie, wracały do początkowego kształtu. Przeczołgiwaliśmy się tak aż do miejsca, w którym drzewa rosły prawie jedno przy drugim, a liście zasłaniały to miejsce przed jakimkolwiek światłem. Był to ślepy zaułek
-Na pewno dobrze trafiliśmy? Odezwałem się niepewnie.
Danveld zbliżył się do ściany prawie w całości porośniętej przez liany i drzewa. Wyciągnął rękę w stronę roślin, był do mnie odwrócony tyłem więc nie widziałem zbyt wiele. Z jego ręki wydobywało się mroczne fioletowe światło. Jeszcze nigdy nie czułem czegoś takiego to był pomieszany strach z paniką i gniewem. Ale zaraz po tym świetle ta ściana zaczęła się poruszać. Cała, wraz z lianami i drzewami, zaczęła się podnosić do góry. Po chwili moim oczom ukazał się długi korytarz w dół, był ze wszystkich stron opancerzony białymi stalowymi płytami.
-Oooo… Niesamowite.
-Schodzimy.-powiedział zimno Danveld.
Zaczęliśmy schodzić korytarzem, w którym czułem się bardzo nieswojo. Danveld milczał przez całą drogę, zacząłem rozumieć dlaczego mój ojciec powiedział „Nie pokazuj go Danveldowi” zwyczajnie mu nie ufał. Podejrzewam że od śmierci mojej matki bardzo się zmienił, bo mama nazwała go swoim najwierniejszym podwładnym.
W końcu po tych kilku minutach niezręcznego milczenia znaleźliśmy się w dużej sali gdzie czekały na nas dwie dobrze mi znane osoby. Chłopak i dziewczyna, moi koledzy z klasy. Chłopak nazywa się Kaito Hineko, naprawdę wysoki czarnowłosy, szczupły, o prawie czerwonych oczach. Wygląda na o wiele starszego niż w rzeczywistości jest. Zazwyczaj ubierał się na czarno, w swetry z trochę za długimi rękawami. Nazywaliśmy go Neko co po Japońsku oznacza kotek. Wzięło się to od jego nazwiska Hi-Neko.
Naomi Fukazawa była wcześniej wspomnianą dziewczyną. Ma długie brązowe włosy i zielone oczy. Spośród jej rówieśnic nie wyróżniała się niczym oprócz charakterem chłopczycy i niesamowitą urodą. Potajemnie podkochiwałem się w niej.
-Co wy tu robicie?-Natychmiast krzyknąłem jak tylko ich zobaczyłem.
-Bogu dzięki Jacob.-krzyknęła Naomi, jak na komendę się zarumieniłem.-Ratuj porwali nas!

5 komentarzy:

  1. Ciekawe, ciekawe.-stwierdziła pocierając swoją brodę.
    Teraz przeszła do pisania komentarza
    -tylko co by tu napisać.-pomyślała i nakręcać swoje wąsy na palec.
    -Może to, że zaczyna się intrygująco, a może, że podoba mi się opis Kaito, który zapewne przypadnie do gustu Kotkowi. O i jeszcze ten fajny szablon! Tak na to również trzeba zwrócić uwagę. Ciekawie są również opisane relacje pomiędzy ojcem Jacoba, a najwierniejszym poddanym jego matki. I czy ja wyczuwam paring? Fukuzawa + Jacob = <3
    No ciekawe powiadam, ciekawe.
    Co jeszcze? Niestety trzeba jeszcze poczekać na następny rozdział. Zapewne tak samo świetny jak poprzednie. No nic czekamy.- westchnęła po czym zdała sobie sprawę, że taki komentarz będzie całkiem fajnie wyglądać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe, ciekawe stwierdził kiedy zaczął czytać komentarz. "Wypada podziękować za pozytywną krytykę, ale nie należy zrobić tego zwyczajnie". Więc wziął się za pisanie tego co tu właśnie pisze, że pisze, że pisze, że pisze... i tak dalej...
      Na prawdę wyczuwasz paring aczkolwiek jeszcze nie teraz, a co do Kaito też mam nadzieje, że Szardik go polubi. :-)
      No to jeszcze raz dziękuję za pozytywną ocenę. :*

      Usuń
    2. -Ciekawe, ciekawe- stwierdziła czytając odpowiedź na jej komentarz.
      -Te dwukropki, pauzy i końce nawiasów tworzące tak zwane emotikony. Miłe. I to podziękowanie. A paring wyczuwam poprawnie.-zaśmiała się diabolicznie.-Przede mną żaden paring się nie ukryje.-zakończyła i śmiała się diabolicznie do księżyca, który jak się okazał był w pełni. Tak. Ta dziewczyna nie była normalna. Zdecydowanie.-stęknął narrator po czy napił się soku wieloowocwego, który zastępuje mu wino.

      Usuń
  2. Blog został zgłoszony do katalogu na Rejestrze blogów, jednak zabrakło tytułu bloga, dlatego prosiłabym o uzupełnienie zgłoszenia. Wystarczy dopis.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział. Ciekawy, zdecydowanie. Zwłaszcza,że zaczynają nam się układać jakieś relacje między poszczególnymi bohaterami. I fajnie, że będzie paring! ;D Tak, zdecydowanie. ^.^

    OdpowiedzUsuń