A więc tak...
Sprawy organizacyjne:
Szablon - Ostatnio jak czytałem komentarz to zauważyłem że ten czerwony kolor nieźle daje po oczach. Jeśli się ze mną zgadzacie to podajcie może jakieś kolory na bazie których mógłbym naprawić albo zrobić nowy szablon. Ewentualnie moglibyście też podać linki do obrazków jakie chcielibyście u mnie zobaczyć.
Muzyka - Zmieniłem trochę muzykę, powiedzcie co o niej sądzicie a obok macie tytuły.
Mafia - Co do dalszego rozwoju akcji to mam pewne wąty... no bo pewna osoba... która na pewno wie że o nią chodzi, nakłoniła mnie bym wprowadził paring yaoi ale ja nie jestem pewny czy to będzie politycznie poprawne.(chociaż szczerze to mnie trochę do tego korci i wiem nawet jak go wprowadzić...)
Więc napiszcie co o tym sądzicie.
~<*>~
-SUKA!
-KURWA!
-DZIWKA!
-MATOŁ!
-IDIOTKA!
-PÓŁDUPEK!!!
-Półdupek?-zapytałam zdziwiona.
-No wiesz...-Dakota zaczęła wymachiwać w powietrzu rękami jakby chciała coś zobrazować.-Jak jest dupa to tutaj jest rowek i on dzieli dupę na dwie części i taka jedna to półdupek... i to jesteś ty.
Szczerze to zatkało mnie trochę. Podniosłam dłoń jakbym chciała powiedzieć "mów do ręki.
-Idź. Po prostu... idź.
-Świnia...-szepnęła Dakota pod nosem.
-Krowa...-szepnęłam.
-Ciele...
-Pasikonik...
-Pasikonik?-tym razem to Dakota była zdziwiona.
Nie mam pojęcia dlaczego to powiedziałam...
-No... takie zielone co w trawie kica...
-Kica?
-No tak... "Kic kic... pik... pik... kic..."-zamilkłam.
-Chodźmy. po prostu chodźmy w ciszy.
Przytaknęłam lekko zawstydzona. Po co ja to powiedziałam. Szłyśmy chwilę w niezręcznym milczeniu aż Dakota wprowadziła mnie do jakiejś dużej białej sali... ale na serio dużej sufit wisiał tak wysoko, że można tu było wstawić kościół. Wskazał na kilka stołów z bronią.
-Szybko wybierz broń... mam ci naucz...
Ruszyłam do stołów nie słuchając jej już.
Kierunek: broń biała.
Pod kierunek: miecze.
Gatunek: miecze japońskie.
Broń: Katana.
Oto co chciałam. Czyżby wielkie marzenie miało się wreszcie spełnić? Kiedy podeszłam do stołów zaczęłam obszukiwać każdy zakątek żeby znaleźć katanę...
szukam...
szukam...
JEST!
Piękna lekko zakrzywiona, długa w błękitnej pochwie, o granatowej rękojeści i rzeźbioną gardą katana. Wzięłam ją do ręki i zwróciłam się do blondynki.
-Nie musisz więcej mówić. To.
-Dobra, im szybciej tym lepiej. Chodź tu. muszę ci nauczyć jak budzić płomień. Pozostali kolosi pewnie zabójcom tego nie powiedzą pod pretekstem "ojej zapomniałem" ale ja ci powiem prosto z mostu. Pierścienie antyczne muszą cię zaakceptować... Bestia pierścienna w postaci... w sumie nie wiem jakiej ale jakoś zacznie z tobą rozmowę. Proponuję ci żebyś nie pokazała niepewności i zmusiła go do posłuszeństwa.
-yyy... ok... a konkrety?
-Coś wymyślisz. Zaczynamy. Wyciągnij rękę z pierścieniem do przodu i skoncentruj się na nim. Nie myśl o niczym tylko o ty co chcesz osiągnąć.
-Czyli o czym?
-Skąd mam wiedzieć! to twoje myśli. No już patrz się na pierścień.
Patrzyłam na ten niebieski pierścień z kompletną pustką w głowie.
To co chce osiągnąć...?
Co to było?
Nie wiem, zostałam tutaj przyjęta chyba przypadkiem, a konkretnego celu nie miałam.
Może muszę pomy....
Nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami. Chwilę nic nie widziałam a kiedy jakoś udało mi się otworzyć oczy byłam w jakimś ciemnym pomieszczeniu... było ono jak w domku letniskowym, drewniana podłoga, Małe okna z widokiem na jezioro otoczone zielonymi wzgórzami, przez które wpadało trochę światła. W kącie stało bujane krzesło a gdzie nie gdzie na ziemi leżały stare zabawki. Przez chwilę stałam sama, dopóki jakiś męski niebezpiecznie brzmiący głos nie przemówił.
-Wzywałaś mnie?-usłyszałam go za sobą.
Szybko odwróciłam się i zobaczyłem Dorosłego jasno włosego mężczyznę w szarym garniturze. Stał w niebieskiej poświacie, przez którą jego prawie blond włosy wydawały się błękitne. Poświata miała taki sam kolor jak mój pierścień. Był bardzo wysoki umięśniony i wyglądał groźnie. oczy miał szaro-fioletowe.
-Ty jesteś bestią pierścienną?
-Owszem, jestem. Ty mnie wezwałaś kobieto?
-Tak...
-Rozumiem.-zaczął mi się przyglądać. Ja też wykorzystałam okazje i mierzyłam go wzrokiem.-Więc, ch...
Ręką powoli przemierzyłam przestrzeń przed sobą jakbym chciała komuś pokazać krajobraz.
-Na kolana kmiotku!-odezwałam się wyniosłym głosem.
-Że co?
-Powiedziałam na kolana!
-Jak śmiesz kobieto!
-Jak śmiesz się sprzeciwiać! Na kolana! Teraz!-mam nadzieję że strategia Dakoty zadziała. Z resztą... lubię się rządzić.
-Czy ty wiesz z kim rozmawiasz kobieto! Jestem Kwintus Bestią pierścienną z Antycznego pierścienia a ty tak się do mnie odzywasz.
-A czy ty wiesz komu ty się sprzeciwiasz? Jam jest Sayaka Yukai i jestem w posiadaniu twojego pierścienia! Masz mi być posłuszny!
-Nigdy! Śmiertelnym kobietom mam być posłuszny, które jeszcze nie wiedzą jak się zachować?!
Kurde coś czuję że to do niczego nie prowadzi.
Ostatnia szansa. Spojrzałam mu głęboko w oczy, skupiłam całą swą uwagę na nim.
-KWINTUSIE!!!-wrzasnęłam.-Czy zechciałbyś mnie zaakceptować?
-Co proszę?-mężczyzna zdziwił się.
-No bo skoro nie chcesz mi być posłuszny to cię pytam grzecznie. Zaakceptujesz mnie?
-Yyy.....-zaskoczyło go to.-no wiesz... chyba tak, skoro poprosiłaś...
-No to git. Czy teraz będę mogła wzniecić płomień?
-Tak, w swoim świecie. Skoncentruj się na pierścieniu, wyobraź sobie swój cel i wypowiedz moje imię żeby mnie przyzwać.-Kwintus zmienił ton głosu, chyba się trochę uspokoił.
-Ale ja nie mam celu.
-Jak to nie masz? skoro tu jesteś to musisz mieć.
-No właśnie nie. Kiedy moja trenerka wyjaśniła mi że mam myśleć o tym co chce osiągnąć to nie wiedziałam o czym myśleć i nagle znalazłam się tu.
-Cóż... cokolwiek zrobiłaś zrób to jeszcze raz.
-No niech będzie. Toooo... jak stąd wyjdę?
-O tak...-pstryknął palcami.
Momentalnie ocknęłam się z powrotem w sali treningowej obok dakoty.
-Udało ci się?-zapytała niepewnie.
Znowu obok niej, a już było tak spokojnie...
Mam pomysły.
Skoncentrowałam się na pierścieniu i wyobraziłam sobie Kwintusa. Na ręce zrobiło mi się trochę cieplej ale płomienia nie widać. Wyciągnęłam rękę w stronę Dakoty.
-Czekaj co ty...
-Kwintus!
Ciepło wzmogło się jeszcze bardziej zobaczyłam jak niebieski płomień pokrywa mi rękę a z pierścienia buchnęła czarna chmura... czegoś czarnego...
-AAAAAA!!!!!-wrzasnęła blondynka. Ach jakie piękne dźwięki.
Na Dakocie leżało wielgachne ciało ciemno granatowej.... ośmiornicy?
Tak... mi się wydaje.
-Kwintus?-Ośmiornica była wysoka na około 5 metrów a osiem macek rozciągało się w poziomie na mniej więcej dziesięć metrów. Macki otaczała niebieska poświata.
-Na czym ja do cholery leżę?-usłyszałem znany mi groźny głos w głowie.
-AAAAA!!!! Złaź Ze Mnie!!!
Nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
-To ty Kwintus?-zapytałam.
Ośmiornica odwróciła się i spojrzała wielkimi czarnymi oczami na mnie.
-Tak, to ja kobieto. Po co mnie wezwałaś, żebym usiadł na kimś?
-Nie...-chichrałam się.-wybacz, możesz wracać.
Kwintus zaświecił mocno zamieniając się w niebieski płomień, który wchłonął się w mój pierścień. Niebieski ogień dalej płonął na mojej dłonie. Dopiero jak chciałam żeby zgasła tak się stało.
-TY DZIWKO!!!-Ciszę przerwał krzyk mokrej od śluzu Dakoty.
-HAH! Dobrze ci tak Pasikoniku.-śmiałam się jak nigdy dotąd.
Dakota wyciągnęła jakby z pod kamizelki miecz, długi na około 50 cm i zaczęła bec z nim na mnie z krzykiem.
(Przypominam że Dakota była ubrana w beżową kamizelkę nałożoną na białą koszulkę, czarną miniówkę tego samego koloru getry i czerwone szpilki.)
Natychmiast wyciągnęłam katanę i sparowałam uderzenie.
-Ty szmato! jak mogłaś!-wrzeszczała blondynka.
Natychmiast wycelowała następne pchnięcie mieczem.
To też udało mi się uniknąć. Dakota szybko włożyła na palec jakiś czarny pierścień, który natychmiast zapłonął czarno fioletowym ogniem, który przeniósł się nie na rękę ale na ostrze miecza.
Trochę niepewna spojrzałam na pierścień, z nadzieją że coś się stanie, i szepnęłam.
-Kwintus... to dobry moment żebyś wyszedł.
Dakota Ruszyła z zawrotną prędkością pozostawiając za sobą czarną smugę ognia z miecza.
Wiedziałam że nie zdołam tego uderzenie zatrzymać zwykłą kataną, więc zawróciłam i zaczęłam uciekać.
-Pierdol się Kwintus!-wrzeszczałam na pierścień jakbym spodziewała się odpowiedzi.
Wybiegłam z Sali a Dakota za mną. Resztę dnia spędziłam na uciekaniu przed wściekłą blondynką. Kiedy udało mi się ją zgubić gdzieś na niższych poziomach bazy szybko wróciłam do akademika i zamknęłam pokój na wszystkie spusty. Zastawiłam je również krzesłem... tak na wszelki wypadek.
Zmęczona odłożyłam katanę w swoim pokoiku. Poszłam do małego zakątka kuchennego.
(opis pokoi - rozdział 5.)
Skoncentrowałam się na pierścieniu i poczułam ciepło.
-Kwintus.-Wypowiedziałam normalnym głosem.
Płomień na chwilę zapłonął na pierścieniu z którego wydobyła się ośmiornica dużo mniejszych rozmiarów niż wcześniej. Wysoka na około 2 metry.-Teraz to wychodzisz ale jak cię na prawdę potrzebowałem to nie łaska.
-Jak się skupić nie potrafiłaś to nie przybyłem.
-No... ta jasne.
-Po co mnie wezwałaś kobieto?
-Będziesz tak za każdym razem głupio się pytał?
-Tak. A teraz odpowiedz.
Wskazałam palcem na kuchnie gdzie stał czajnik i szklanka.
-Zrób mi herbatę.-powiedziałam śmiesznym "królewskim" głosem.
-Słucham?
-Rób!
-Jak śmiesz kobieto!
-Masz 8 rąk... więc zrób mi dwie.
-Że co!?!?!
Skupiłam się na pierścieniu i udało mi się wzniecić niebieski ogień.
-No już! nie wrócisz dopóki nie zrobisz!
Ośmiornica popełzła do zakątka kuchennego klnąc coś po cichu pod nosem... to znaczy tak mi się zdawało bo Kwintus nie miał nosa... ani ust...
Ja wygodnie usiadłam na kanapie, włączyłam telewizor nogi wyłożyłam na stół i odpoczywałam.
Mieszkanie w tajnej organizacji, i sługa ośmiornica... To jest życie...
-Wzywałaś mnie?-usłyszałam go za sobą.
Szybko odwróciłam się i zobaczyłem Dorosłego jasno włosego mężczyznę w szarym garniturze. Stał w niebieskiej poświacie, przez którą jego prawie blond włosy wydawały się błękitne. Poświata miała taki sam kolor jak mój pierścień. Był bardzo wysoki umięśniony i wyglądał groźnie. oczy miał szaro-fioletowe.
-Ty jesteś bestią pierścienną?
-Owszem, jestem. Ty mnie wezwałaś kobieto?
-Tak...
-Rozumiem.-zaczął mi się przyglądać. Ja też wykorzystałam okazje i mierzyłam go wzrokiem.-Więc, ch...
Ręką powoli przemierzyłam przestrzeń przed sobą jakbym chciała komuś pokazać krajobraz.
-Na kolana kmiotku!-odezwałam się wyniosłym głosem.
-Że co?
-Powiedziałam na kolana!
-Jak śmiesz kobieto!
-Jak śmiesz się sprzeciwiać! Na kolana! Teraz!-mam nadzieję że strategia Dakoty zadziała. Z resztą... lubię się rządzić.
-Czy ty wiesz z kim rozmawiasz kobieto! Jestem Kwintus Bestią pierścienną z Antycznego pierścienia a ty tak się do mnie odzywasz.
-A czy ty wiesz komu ty się sprzeciwiasz? Jam jest Sayaka Yukai i jestem w posiadaniu twojego pierścienia! Masz mi być posłuszny!
-Nigdy! Śmiertelnym kobietom mam być posłuszny, które jeszcze nie wiedzą jak się zachować?!
Kurde coś czuję że to do niczego nie prowadzi.
Ostatnia szansa. Spojrzałam mu głęboko w oczy, skupiłam całą swą uwagę na nim.
-KWINTUSIE!!!-wrzasnęłam.-Czy zechciałbyś mnie zaakceptować?
-Co proszę?-mężczyzna zdziwił się.
-No bo skoro nie chcesz mi być posłuszny to cię pytam grzecznie. Zaakceptujesz mnie?
-Yyy.....-zaskoczyło go to.-no wiesz... chyba tak, skoro poprosiłaś...
-No to git. Czy teraz będę mogła wzniecić płomień?
-Tak, w swoim świecie. Skoncentruj się na pierścieniu, wyobraź sobie swój cel i wypowiedz moje imię żeby mnie przyzwać.-Kwintus zmienił ton głosu, chyba się trochę uspokoił.
-Ale ja nie mam celu.
-Jak to nie masz? skoro tu jesteś to musisz mieć.
-No właśnie nie. Kiedy moja trenerka wyjaśniła mi że mam myśleć o tym co chce osiągnąć to nie wiedziałam o czym myśleć i nagle znalazłam się tu.
-Cóż... cokolwiek zrobiłaś zrób to jeszcze raz.
-No niech będzie. Toooo... jak stąd wyjdę?
-O tak...-pstryknął palcami.
Momentalnie ocknęłam się z powrotem w sali treningowej obok dakoty.
-Udało ci się?-zapytała niepewnie.
Znowu obok niej, a już było tak spokojnie...
Mam pomysły.
Skoncentrowałam się na pierścieniu i wyobraziłam sobie Kwintusa. Na ręce zrobiło mi się trochę cieplej ale płomienia nie widać. Wyciągnęłam rękę w stronę Dakoty.
-Czekaj co ty...
-Kwintus!
Ciepło wzmogło się jeszcze bardziej zobaczyłam jak niebieski płomień pokrywa mi rękę a z pierścienia buchnęła czarna chmura... czegoś czarnego...
-AAAAAA!!!!!-wrzasnęła blondynka. Ach jakie piękne dźwięki.
Na Dakocie leżało wielgachne ciało ciemno granatowej.... ośmiornicy?
Tak... mi się wydaje.
-Kwintus?-Ośmiornica była wysoka na około 5 metrów a osiem macek rozciągało się w poziomie na mniej więcej dziesięć metrów. Macki otaczała niebieska poświata.
-Na czym ja do cholery leżę?-usłyszałem znany mi groźny głos w głowie.
-AAAAA!!!! Złaź Ze Mnie!!!
Nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
-To ty Kwintus?-zapytałam.
Ośmiornica odwróciła się i spojrzała wielkimi czarnymi oczami na mnie.
-Tak, to ja kobieto. Po co mnie wezwałaś, żebym usiadł na kimś?
-Nie...-chichrałam się.-wybacz, możesz wracać.
Kwintus zaświecił mocno zamieniając się w niebieski płomień, który wchłonął się w mój pierścień. Niebieski ogień dalej płonął na mojej dłonie. Dopiero jak chciałam żeby zgasła tak się stało.
-TY DZIWKO!!!-Ciszę przerwał krzyk mokrej od śluzu Dakoty.
-HAH! Dobrze ci tak Pasikoniku.-śmiałam się jak nigdy dotąd.
Dakota wyciągnęła jakby z pod kamizelki miecz, długi na około 50 cm i zaczęła bec z nim na mnie z krzykiem.
(Przypominam że Dakota była ubrana w beżową kamizelkę nałożoną na białą koszulkę, czarną miniówkę tego samego koloru getry i czerwone szpilki.)
Natychmiast wyciągnęłam katanę i sparowałam uderzenie.
-Ty szmato! jak mogłaś!-wrzeszczała blondynka.
Natychmiast wycelowała następne pchnięcie mieczem.
To też udało mi się uniknąć. Dakota szybko włożyła na palec jakiś czarny pierścień, który natychmiast zapłonął czarno fioletowym ogniem, który przeniósł się nie na rękę ale na ostrze miecza.
Trochę niepewna spojrzałam na pierścień, z nadzieją że coś się stanie, i szepnęłam.
-Kwintus... to dobry moment żebyś wyszedł.
Dakota Ruszyła z zawrotną prędkością pozostawiając za sobą czarną smugę ognia z miecza.
Wiedziałam że nie zdołam tego uderzenie zatrzymać zwykłą kataną, więc zawróciłam i zaczęłam uciekać.
-Pierdol się Kwintus!-wrzeszczałam na pierścień jakbym spodziewała się odpowiedzi.
Wybiegłam z Sali a Dakota za mną. Resztę dnia spędziłam na uciekaniu przed wściekłą blondynką. Kiedy udało mi się ją zgubić gdzieś na niższych poziomach bazy szybko wróciłam do akademika i zamknęłam pokój na wszystkie spusty. Zastawiłam je również krzesłem... tak na wszelki wypadek.
Zmęczona odłożyłam katanę w swoim pokoiku. Poszłam do małego zakątka kuchennego.
(opis pokoi - rozdział 5.)
Skoncentrowałam się na pierścieniu i poczułam ciepło.
-Kwintus.-Wypowiedziałam normalnym głosem.
Płomień na chwilę zapłonął na pierścieniu z którego wydobyła się ośmiornica dużo mniejszych rozmiarów niż wcześniej. Wysoka na około 2 metry.-Teraz to wychodzisz ale jak cię na prawdę potrzebowałem to nie łaska.
-Jak się skupić nie potrafiłaś to nie przybyłem.
-No... ta jasne.
-Po co mnie wezwałaś kobieto?
-Będziesz tak za każdym razem głupio się pytał?
-Tak. A teraz odpowiedz.
Wskazałam palcem na kuchnie gdzie stał czajnik i szklanka.
-Zrób mi herbatę.-powiedziałam śmiesznym "królewskim" głosem.
-Słucham?
-Rób!
-Jak śmiesz kobieto!
-Masz 8 rąk... więc zrób mi dwie.
-Że co!?!?!
Skupiłam się na pierścieniu i udało mi się wzniecić niebieski ogień.
-No już! nie wrócisz dopóki nie zrobisz!
Ośmiornica popełzła do zakątka kuchennego klnąc coś po cichu pod nosem... to znaczy tak mi się zdawało bo Kwintus nie miał nosa... ani ust...
Ja wygodnie usiadłam na kanapie, włączyłam telewizor nogi wyłożyłam na stół i odpoczywałam.
Mieszkanie w tajnej organizacji, i sługa ośmiornica... To jest życie...
~<*>~
No więc trochę mnie przycisnęła wena więc wziąłem się za mafię...
Poza tym mam teraz wiadomość dla Sayaki, tej prawdziwej, której dedykuje ten rozdział.
"Skoro ja się zmobilizowałem i to napisałem to mam nadzieję że ty też się zbierzesz i napiszesz te dwa rozdziały do końca drugie Serii i rozpoczniesz trzecią. :)"
Dziękuję za dedykację i oto moja odpowiedź:
OdpowiedzUsuń"Nawet nie wiesz jak bardzo mam ochotę usiąść i napisać ten rozdział i nawet prawie go skończyłam, ale stało się. Co się dokładniej stało? Choroba. Tak więc mam chorobowe przez jakiś czas, bo mam bóle głowy, kręci mi się w niej przykładowo dziś zwolniono mnie ze szkoły i jedyne co robię to leżę, śpię, sikam i słucham muzyki, która mnie usypia xD Tak więc musisz jeszcze poczekać, a co do rozdziału. Trochę ostre słowa poleciały *Jacob nie spodziewałam się*, ale podobało mi się. O i trochę duża ta ośmiornica, ale było fajnie. Zmień kolor na zielony (moja propozycja) i muzyka też fajna.Teraz przepraszam bo nie dam rady więcej pisać (tornado w mej głowie xD)
HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAAAA~!!!!! To. Było. Świetne!! Po prostu genialne!!! Hahaha, GE-NIA-LNE!!! Najbardziej mnie rozwalił początek... Hahahah!!! Uuchhh~!!! Motyw z ośmiornicą super, a ja się głupia zastanawiałam o co chodzi w tytule, heh.. XP No i wybór broni.. Konkretnie.. I o to chodzi. Jest git!! Jakoś mi tak do Sayaki pasuje katana (zapewne przez"Limit..." głównie, ale cóż, co tam... :D Nie?) Kurde, nie wiem, co jeszcze napisać... :/ No nic, to przejdę do muzyki.. Osobiście to "You're gonna go far, kid" i "Trouble maker" uwielbiam(zwłaszcza w nightcorze a z tego, co zauważyłam, to właśnie takie są.. :) mam tylko nadzieję, że zauważyłam dobrze, heheh.. ;p), więc mam ogrrromnnyyy zaciesz, że wybrałeś właśnie te piosenki. 4. i 5. też mi się spodobały, a i 3. jest OK. Jak dla mnie - muzyka bomba.!!! :D A co do tła, to hmmm~... wiesz ja nie wiem... kurde, masło maślane mi wyszło xD... w każdym razie, może tak jak proponowała Sayaka, spróbowałbyś zielony?? Tylko jakiś bardziej stonowany odcień. Bo tak ogólnie, to z tego co wiem, zieleń jest raczej miła dla oczu.. choć pewnie ma to niewielkie znaczenie przy monitorze i migawkach pikseli, ale co tam.. No, to bobra, WENY WIEEELKIEEEJJ Ci życzę, CHĘCI też OGRROMNEEJJ, no i CZASU też sporo.. ;)
OdpowiedzUsuń*A tobie, Sayaka jak najszybszego powrotu do zdrowia!!! Trzymaj się!!! A ja będę trzymać kciuki! ;p*