środa, 31 grudnia 2014

Rozdział 5. "Zabójczyni Wody ~ Cicha woda brzegi rwie"

SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!!!

~<>~

Dzień zapowiadał się ciekawie. Po naszej sprzeczce o tym kto dołączy a kto nie, zostaliśmy oprowadzeni po bazie changersów i zostały nam przydzielone pokoje w Akademikach były one przestronne i pełne gadżetów. Mi został przydzielony pokój z Neko a Naomi była sama.
Pokoje składały się z głównego pomieszczenia gdzie stał telewizor i kanapa, dwóch małych(na prawdę małych) sypialni każda z jednym łóżkiem, stolikiem nocnym i szafy oraz małego zakątka kuchennego, w którym stała lodówka, zlew, kuchenka i mikrofala. Okazało się że Danveld porwał nie tylko Naomi i Neko ale też ich ubrania, mieliśmy się rozpakować i zaznajomić się z życiem tutaj więc rozgościliśmy się, nie zajęło nam to dużo czasu, więc resztę dnia spędziliśmy na bliższe poznanie się. Szybko nam to zleciało, Danveld powiedział żebyśmy się wyspali bo jutro będzie ciężki dzień zarówno dla mnie jak i dla Kaita i Naomi. Jak powiedział tak uczyniliśmy. Rano zostaliśmy obudzeni hałasem Danvelda.

-Dobra czas wyjaśnić wam sytuację!-zaczął kiedy już zebraliśmy się w sali konferencyjnej pokazanej nam wcześniej. Była ona duża i zaciemniona. Stał w niej podłużny owalny stół a na jednej ze ścian ogromny monitor.-A więc tak, wiecie że nie jesteście w komplecie. Brakuje wam jeszcze dwóch zabójców. Teraz zadaniem Jacoba będzie odnalezienie ich, z kolei Naomi i Kaito, mogę do was mówić po imieniu?
-Tak-odpowiedzieli dwugłosem.
-Dobra, Naomi i Kaito zostaną w bazie i musicie przejść małe nauczanie wstępne...nie martwcie się nie chodzi o naukę.
Na te słowa ci dwaj odetchnęli z ulgą.
-Szczegóły powiem wam później. A ty Jacob musisz odnaleźć Zabójcę Wody. Z tego co udało nam się dowiedzieć znajduje się on niedaleko bazy. W małym miasteczku jakieś 7 kilometrów od nas. Pójdziesz tam na piechotę i odnajdziesz zabójcę.
-N n na piechotę?-wyjąkałem.
-No bez przesady. To tylko 7 km...-Powiedział Danveld kpiącym tonem.
-No... dobra-wyszeptałem nieprzekonująco-Ale jak go rozpoznam.
-Dostaniesz Pierścień Oceanów czyli pierścień wody changersów. Jeśli zareaguje na jakąś osobę masz ją tu przyprowadzić. A, i pamiętaj że Zabójcą może być każda osoba nieważnej jakiej płci, nieważne jakiego wieku. Więc nawet jeśli w tym miasteczku mieszka mało ludzi możesz mieć problem ze znalezieniem Zabójcy.
-Yyy... dobra.

Następnie Danveld ogłosił koniec konferencji i kazał Naomi i Neko czekać w ich pokojach. Mnie natomiast wyprowadzał na zewnątrz bazy tym samym korytarzem którym weszliśmy. W drodze dał mi do ręki mały pierścień o szerokiej ładnie zdobionej obręczy i sześciokątnym żelaznym oczkiem. Było ono zdobione niebieskimi falami morza. Pierwszy raz widziałem taki pierścień.
-Tylko go nie zgub.-szepnął do mnie Danveld kiedy już wyszliśmy na powierzchnie.-W tamtą stronę-pokazał ręką jakiś kierunek.-Tam leży to miasteczko.
-Dobra.-powiedziałem pełen entuzjazmu i ruszyłem przed siebie.
Po jakichś 40 minutach marszu przebyłem jakieś 4 kilometry i byłem już wyczerpany.
-Jak... daleko jeszcze...?-szeptałem sam do siebie przebierając wolno nogami. Droga dłużyła mi się w nieskończoność, nie miałem do kogo zagadać nie miałem co robić...
W tedy przypomniało mi się o pierścieniu, który dostałem od ojca. Trzymałem go w spodniach przez cały czas, pomyślałem "Może u mnie też coś z niego wyskoczy."
Wyjąłem go z kieszeni i założyłem na palec i zacząłem mu się przyglądać.
-No wyjdź... nie zrobię ci krzywdy-zacząłem szeptać do pierścienia.-Co ja wydurniam...
Spojrzałem przed siebie nie zdejmując pierścienia i ujrzałem jakieś budowle.
"To musi być to miasteczko!" pomyślałem przyśpieszając kroku. Zaraz znalazłem się między kamienicami. Panował tu duży ruch a co najmniej na niektórych ulicach a na innych było kompletnie pusto. Stwierdzając że w tłumie ludu nic nie znajdę a jeszcze mnie okraść mogą, skręciłem w jedną z bocznych ulic bez ludzi. Był tam cień i jakieś rupiecie. Zacząłem się nimi przechadzać i cieszyć się chłodem. Jednak mój luz nie trwał długo. Po kilku zakrętach wydawało mi się że trafiłem w ślepą uliczkę bo był tylko jeden zakręt, kiedy już miałem w niego skręcić usłyszałem szybkie energiczne kroki zbliżające się w moją stronę. Wyjrzałem jednym okiem za róg. Zobaczyłem jakąś srebrnowłosą dziewczynę uciekającą przed jakimś wielgachnym facetem. W ręku trzymała chyba jakąś drożdżówkę. Odezwał się we mnie mój instynkt obronny, zawsze broniłem tych słabszych. Szybko złapałem za kij stojący oparty o ścianę. Czekałem za rogiem i nasłuchiwałem. Kroki stawały się coraz głośniejsze i szybsze... Byłem w gotowości. Minęła mnie srebrnowłosa uciekinierka. Zamachnąłem się. Mężczyzna który biegł za nią właśnie chciał mnie minąć. Moje uderzenie trafiło go prosto w twarz. gigantyczne ciało aż odskoczyło od mojego ciosu. Z hukiem runął na ziemi, z nosa zaczęła mu się lać krew. Szybko chwyciłem za drugi kil najbliżej mnie i rzuciłem dziewczynie która zaprzestała ucieczki.
-Łap!-krzyknąłem spanikowany kiedy wielkie ciało mężczyzny zaczęło się podnosić.
Twarz srebrnowłosej nagle się zmieniła. Z przerażonej uciekinierki w przerażającą mścicielkę. Kiedy facet zaczął podnosić głowę, dziewczyna zamachnęła się kijem z całej siły, której miała całkiem sporo, przywaliła mu ponownie w twarz. Cała głowa olbrzyma wykrzywiła się do tyłu aż chrupnęło, jego krew skoczyła w powietrze, ochlapała trochę podłoża i ściany uliczki.
Złapałem dziewczynę za rękę i krzyknąłem
-Choć!-zostawiając narzędzie zbrodni za sobą.
Ciągnąłem srebrnowłosą daleko aż dobiegliśmy do jakiejś dalekiej uliczki. Zaczęliśmy obaj ciężko oddychać.
-To dopiero była akcja-w końcu odezwała się dziewczyna ładnym wysokim głosem.-Dziękuję.
-Yyy... nie ma za co...-dalej byłem zdyszany.
-Jak się nazywasz?
-Jacob... Kagasumi, a ty?
-Sayaka Yukai.
-Ładne imię.
-Dz...dziękuję-zarumieniła się
Nagle poczułem w kieszeni z pierścieniem oceanów dziwne mrowienie. Wyciągnąłem go z kieszeni. Świecił niebieskim światłem i drgał niespokojnie. Srebrnowłosa patrzyła na niego z takim samym zdziwieniem jak ja. Podniosłem wzrok na nią, ale nie mogłem nic powiedzieć.
-C...co to jest?-zapytała przerażona i zdziwiona Sayaka.
-Wiesz to długa historia... Jeżeli mi zaufasz mogę ci wszystko wyjaśnić...
Sayaka milczała.
~<>~
Na początek chciałbym podziękować prawdziwej Sayace Yukai, nie tej w tym rozdziale, za takie pochwały mojego bloga i polecanie go na swoim http://limit-krwi.blogspot.com/
A po drugie chciałbym wam wszystkim życzyć Szczęśliwego nowego roku i udanego sylwestra :3
No to bawcie się dobrze :*

2 komentarze:

  1. Rozdział świetny, czekam na więcej i mam nadzieję, że następne będą dłuższe. Pozdrawiam, dziękuję i nawzajem :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział zdecydowanie świetny. Cieszę się, że go u siebie poleciłaś, bo dzięki temu mam więcej ciekawych historii do czytania. ^.^ :D Naprawdę bardzo dziękuję.
      Wracając do rozdziału... Oprócz tego, że świetny, to jeszcze fajnie się rozkręca. I całą historię. Widać, że masz na to opowiadanie pomysł i go realizujesz. Bardzo dobrze zresztą. ; )
      Ja też czekam na następny rozdział, więc MNÓÓSTWAA WENY życzę, czasu i chęci na pisanie tej historii. Mam nadzieję, że next będzie niedługo. ;P

      Usuń