sobota, 10 stycznia 2015

Rozdział 6.

Część 1. "Tragiczna przeszłość Srebrnowłosej"

Nagle poczułem w kieszeni z pierścieniem oceanów dziwne mrowienie. Wyciągnąłem go z kieszeni. Świecił niebieskim światłem i drgał niespokojnie. Srebrnowłosa patrzyła na niego z takim samym zdziwieniem jak ja. Podniosłem wzrok na nią, ale nie mogłem nic powiedzieć.
-C...co to jest?-zapytała przerażona i zdziwiona Sayaka.
-Wiesz to długa historia... Jeżeli mi zaufasz mogę ci wszystko wyjaśnić...
Sayaka milczała.

PERSPEKTYWA  SAYAKI - WSPOMNIENIA
W głowie właśnie widziałam wszystkie te przykre chwile z dzieciństwa.
Zawsze byłam dzieckiem niechcianym. Rodzice porzucili mnie. Leżałam sama na tym świecie już jako niemowlak. Przygarnął mnie zakon sióstr kiedy jedna z nich mnie przypadkiem znalazła. Chciały mnie dobrze wychować, ale to nie było takie proste. Zawsze udawało mi się coś nabroić. Przeklinałam, tłukłam wazony, szklanki, talerze, nigdy nie słuchałam jak ktoś chciał mnie czegoś nauczyć no i kradłam. Siostry mnie zawsze chroniły i brały winę na siebie, ale w końcu jakiś ksiądz wrobił mnie w bycie opętaną. Cwaniak nalał do kropielnicy wrzątku i kiedy zamoczyłam koniuszki palców w niej poparzyłam się, wszyscy się wystraszyli a przez gadanie tego pieprzonego księdza nie mieli odwagi sprawdzić jaki tak na prawdę był ten wrzątek święcony. Wybiegłam z klasztoru i zaczęłam życie na ulicy. Byłam przez wszystkich ignorowana kiedy prosiłam o pomoc, więc i ja zaczęłam ignorować wszystkich i kradłam i grabiłam co tylko mogłam. Czasem mi się nie udawało i kiedy mnie dopadli to bili i kopali mnie. Nie robiłam sobie z tego nic i po prostu kiedy już mnie nie bolało znowu zaczęłam kraść, często próbowałam okraść ponownie tych którzy mnie kiedyś dogonili, tylko po to żeby nie mieli się czym chwalić że mnie dopadli. Moim ulubionym, kradzionym, przysmakiem stały się drożdżówki z cynamonem. Potrafiłam ryzykować żeby ukraść jedną. Tak jak w tym przypadku.
"A... ale on..."-łza napłynęła mi do oka-"on... mi pomógł..."
-Chcesz żebym ci zaufała?-zapytałam
-Tak.-odpowiedział stanowczo.
-Jesteś pierwszą osobom która mi pomogła, ale pewnie nie wiedziałeś że jestem złodziejką.
-A po co mi to było wiedzieć-odparł ze szczerym uśmiechem.-Nieważne kim jesteś, potrzebowałaś pomocy. Więc ci pomogłem.
PERSPEKTYWA JACOBA
Dziewczyna zrobiła duże oczy, była zdziwiona. W jej oczach szkliły się napływające łzy.
-Więc jak?-poruszyłem pierścieniem.-Zaufasz mi?
Sayaka była dalej zdziwiona ale odpowiedziała stanowczo:
-Tak. Zaufam ci.

Poszliśmy na spacer ciemnymi uliczkami miasta kierując się w stronę z której przybyłem. Opowiadałem Sayace wszystko o mafii o Żywiołowych zabójcach, o tym kim ona jest. Kiedy skończyłem zapytałem:
-Czy jest tu coś dlaczego chciałabyś tu zostać?
-Jestem bezdomną złodziejką więc odpowiedź chyba jest jasna.-odpowiedziała z dziwnie spokojnym tonem w głosie
-Rozumiem. Więc pójdziesz ze mną i zamieszkasz w bazie changersów?
-Hmmm...-zaczęła się zastanawiać-Mówiłeś że jest tam szkoła, to by mi nie za bardzo odpowiadało.
-Nie sądzę żebyś musiała tam chodzić.-szybko odpowiedziałem
-No to jeśli tak się sprawy mają to pójdę z tobą.
Odetchnąłem z ulgą.
-Więc...-popatrzyła się na mnie-prowadź
-Na rozkaz!-rozśmieszyło to ją.
Zaczęliśmy wracać do bazy powolnym spacerem rozmawiając ze sobą. Sayaka opowiedziała mi swoją historie i w ogóle jaka jest, Ja jej opowiedziałem trochę o mnie i o changersach, oraz o Danveldzie, Naomi i Neko.
W końcu zapytałem dlaczego tak szybko zgodziła się dołączyć do mnie, ona odpowiedziała:
-Nie mam niczego po co miałabym gdzieś zostawać czy gdzieś wracać. Jeżeli dołączę to może komuś się w końcu przydam, po za tym zaufałam ci, pamiętasz?
Uśmiechnąłem się w odpowiedzi. Resztę drogi spędziliśmy luźnie rozmawiając o różnych rzeczach.
Kiedy dotarliśmy do miejsca w lesie gdzie powinno być wejście do bazy ogarnęły mnie obawy.
"Jak ja otworze te drzwi. przecież nie zrobię tego tak jak Danveld."
Kiedy już dotarłem z Sayaką do tego ślepego zaułku stałem przed nim i się zastanawiałem co zrobić.
-Coś się stało?-nagle zapytała-Jesteśmy już?
-Yyy... no tak, tylko że...
-Tylko co?
-Nie wiem jak wejść...-powiedziałem zakłopotany.
-Yyy...
-Znaczy się... wiem jak tylko nie wiem jak to zrobić...
-Czyli jak wejść?
-Ten Danveld, o którym ci opowiadałem zrobił to pierścieniem. A ja tego nie potrafię...
-Jak to nie?-powiedziała zdziwiona Sayaka.-przecież jak mnie znalazłeś świeciłeś tym niebieskim pierścieniem.
-Nie to nie tak, ten pierścień miał zaświecić kiedy ciebie znajdę żebym wiedział, że to ty jesteś Zabójcą wody...-zamyśliłem się-Ale może ty będziesz potrafiła.
-Ja?! Nie na pewno nie!
-Spróbujmy chociaż.-rzuciłem jej pierścień oceanów.
Kiedy go złapała zaczęła się mu przyglądać, w końcu chwyciła go tak żeby jej nie wypadł i wyprostowała rękę w stronę ściany z zaroślami.
-Co mam zrobić?
-Nie wiem, spróbuj skoncentrować się na pierścieniu, wyobraź sobie niebieski płomień.
Sayaka zamknęła oczy coraz mocniej ściskając pierścień. Po kilku minutach napięcia westchnęła.
-Nic z tego...-odrzuciła mi pierścień.
-No to chyba nie wejdziemy...-Zacisnąłem prawą rękę w pięść, podniosłem ją do góry-PRZYZNAJ SIĘ DANVELD, OD POCZĄTKU TO PLANOWAŁEŚ!!!
Sayaka zrobiła duże oczy i wskazała palcem na moją zaciśniętą w pięść dłoń. Zorientowałem się że chodzi o pierścień.
-Ach ten...-popatrzyłem się na pierścień od ojca na palcu.-Dostałem go od ojca, ale to chyba tylko zwykła pamiątka rodzinna. Kiedy mi go dał powiedział "Prędzej czy później przyda ci się".
-To może teraz ci się przyda? Spróbujmy chociaż.-powiedziała ironicznie przedrzeźniając mnie.
-...No dobra...
Wyprostowałem rękę do ściany i położyłem otwartą dłoń, z pierścieniem, na niej. Zacząłem się skupiać na nim. Próbowałem wyobrazić sobie płomień, ale nigdy nie widziałem jak wygląda płomień zabójcy światła. Wtedy przypomniałem sobie co powiedział Danveld "Każdy człowiek ma jakiś żywioł zależny od swojego charakteru." Może chodzi to żeby zaakceptować swój charakter. Dalej próbowałem się koncentrować na pierścieniu. Cały czas zastanawiałem się o co chodzi z tym charakterem, może nie muszę się zmuszać do koncentracji tylko zrobić to tak żeby mój charakter współgrał z tym co robię... Nagle drzwi zaczęły się otwierać. Ogarnęła mnie euforia, że udało mi się otworzyć te drzwi pierścieniem. Ale zaraz... nie czułem jak płomień zapalał mi się na dłoni, nawet jeśli by nie parzył powinienem poczuć, mimo to patrzyłem zadowolony na otwierające się drzwi. Ku mojemu rozczarowaniu za drzwiami stał Danveld ze swoim pierścieniem na którym płoną płomyk mroku.
-Nie, nie planowałem tego od początku-powiedział ironicznie-To ona? Zabójca wody?
-Tak.-odpowiedziałem.
-Jak masz na imię?-szorstko zapytał blondyn.
-Sayaka... Sayaka Yukai.-odpowiedziała niepewnie srebrnowłosa.
-Opowiedziałem jej wszystko o Mafii.-wtrąciłem się.
-To bardzo dobrze. Więc od razu przejdźmy do spraw najważniejszych. Khe khem-odchrząknął- Sayako czy zgadzasz się zostać Zabójcą Jacoba i tym samym pracownikiem changersów?
Dziewczyna zerknęła na mnie. Kiwnąłem głową.
-Tak! Zgadzam się.
-To świetnie!-nagle Danveld się rozweselił.-Jacob zaprowadź ją do pokoju Naomi, Za chwile też tam przyjdę.
Kiwnąłem głową. Danveld odwrócił się i zaczął iść w dół korytarzem.
-To było dziwne...-odezwała się w końcu Sayaka.
-Święta prawda. Ale dobra chodź za mną.-i zacząłem ją prowadzić do pokoju Naomi. Kiedy już znaleźliśmy się w akademiku, przed drzwiami do pokoju Naomi, zauważyłem że Sayaka jest lekko podenerwowana.
-Nie martw się.-pocieszyłem ją.
Ona zaczerwieniona i wkurzona odpowiedziała:
-Przecież się nie martwię!
Zapukałem do drzwi. Ze środka Naomi zawołała "Proszę!" Weszliśmy. W pokoju stał duży stół zastawiony jedzeniem.
-Co jest?-Zapytałem nagle.
-Pożyczyliśmy trochę składników ze stołówki żeby powitać Zabójce Wody-odpowiedział uśmiechnięty Kaito.
Weszła Sayaka i stanęła obok mnie, ukłoniła się, i przedstawiła.
-Nazywam się Sayaka Yukai i chyba ja jestem Zabójcą Wody.
Natychmiast przybiegła Naomi chwyciła Sayakę za rękę i się przywitała z uśmiechem od ucha do ucha.
-Cześć! Nazywam się Naomi, mogę cię na chwile uprowadzić?-zaczęła ciągnąć srebrnowłosą za rękę. Sayaka była przerażona.
Naomi, która okazała się nadzwyczaj silna zaciągnęła Sayakę do swojej małej sypialni.
-One zaraz wrócą, siadaj i opowiadaj co się działo-Kaito był w nadzwyczaj dobrym humorze.
Zająłem miejsce przy stole i zacząłem opowiadać jak pobiliśmy tego wielkoluda, kim jest Sayaka i jaką komedie przeżyliśmy przed drzwiami bazy. Dziewczyny wróciły. Sayaka przebrała się. wcześniej była w prostych ubraniach z zarzuconym na siebie płaszczem a wróciła w zielonej sukience pod którą miała białą koszulę, na nogach czarne getry(wizerunek w bohaterach). Ten strój wyglądał na wygodny i przewiewny. Sayaka i Naomi Zajęły miejsca przy stole i zaczęliśmy jeść , rozmawialiśmy, a dokładniej to rozmawiali Sayaka Neko i Naomi, żeby się lepiej poznać. W pewnym momencie Sayaka poprosiła czy ktoś mógłby jej pokazać gdzie jest łazienka, a łazienki w akademiku były wspólne. Naomi wstała z Sayaką, wyprowadziła ją za drzwi i wskazała palcem koniec korytarza. Przez chwile byliśmy bez Srebrnowłosej. Już miałem zapytać czym było to wstępne nauczanie ale bez ostrzeżenia wszedł Danveld i powiedział poprawiając krawat:
-Przepraszam za najście.-i usiadł na wolnym miejscu gdzie przed chwilą siedziała Sayaka. Nie zważając na to że chcieliśmy coś powiedzieć kontynuował-Słuchajcie jutro całą bandą wyruszycie na poszukiwanie Zabójcy mroku, a i jeszcze jedno...-nagle Danveld wzdrygnął się, upuścił widelec który trzymał w ręce i szepnął jakby sam do siebie-Czuję mordercze intencję.....
Za nim stała Sayaka z wściekłością i furią wypisaną na twarzy, wokół niej unosiła się straszliwa aura...
-Tyyy...-Zaczęła głosem przyprawiającym o dreszcze.
Chwyciła za oparcie krzesła, zamachnęła się nim wyrzucając Danvelda w powietrze
-ZAJĄŁEŚ MOJE MIEJSCE!!!-wrzasnęła.
Danveld grzmotnął o ścianę i spadł na podłogę niedaleko sofy. Sayaka w tym czasie wygodnie usadowiła się na odzyska miejscu.
Danveld mimo paru siniaków potraktował to żartem, chyba zrozumiał że lepiej nie zadzierać z Sayaką. Resztę wieczoru spędziliśmy w radosnej atmosferze. Danveld opowiedział nam o tym co jutro będziemy robić. Udamy się do miasta [...] gdzie teraz panuje festiwal. Ustalono że tam znajduje się Zabójca mroku. Danveld dał nam też wskazówki jak mamy znaleźć zabójcy, należy sprawdzić sprzedawców i stałych mieszkańców. Osoby z żywiołem mroku są zazwyczaj skryte w sobie ale agresywne, więc mamy już jakiś zarys osoby której szukamy. Danveld powiedział również, że nas podwiezie do tego miasta, oraz żeby ktoś z nas wziął telefon żeby po nas przyjechał.
-Ale dzwońcie dopiero kiedy znajdziecie Zabójce.
Biesiada trwała jeszcze chwilę po czym wszyscy wzięli się za sprzątanie ze stołu. Sayaka została przydzielona do pokoju Naomi, była jeszcze jedna mała sypialnia, dopiero teraz zauważyłem że u nas też była jeszcze jedna wolna...

Część 2. "Hazard mroku ~ Drożdżówki warte miliony"

Następnego ranka, po wspólnym śniadaniu w stołówce, zbieraliśmy się już do wyjazdu. Ubrałem się w niebieskie dżinsy i czerwoną przewiewną koszulę, było niemiłosiernie gorąco. Neko ubrany jak zwykle na czarno, w czarnych dżinsy i szarym podkoszulkiem. Zebraliśmy się w sali konferencyjnej, gdzie już nabraliśmy zwyczaj chodzić. Naomi była ubrana w krótkie niebieskie spodenki i biały trochę obcisły na dekolcie podkoszulek. Sayaka w spódniczkę w kratkę oraz podobnej białej koszuli jak wczoraj.
-To kto wziął telefon?-zapytałem.
-Ja.-odezwał się Kaito.
-Dobra. Wszyscy gotowi?-kontynuowałem serie pytań.
-Tak!-odezwały się trzy głosy.
-Tylko gdzie Danveld?-Naomi tym razem zadała pytanie.
-Tutaj!-odezwał się radosny blondyn idący w naszą stronę.
Był ubrany w żółty podkoszulek na tym szara koszula i niebieskie dżinsy. To pierwszy raz kiedy widziałem go tak luzacko ubranego.
-Jeżeli jesteście gotowi to za mną.-powiedział kiedy do nas podszedł.
Ruszyliśmy miło ze sobą rozmawiając. Przypominało to bardziej wyjazd na wycieczkę niż poszukiwanie Zabójcy mroku. Wyszedłszy za bazy Danveld Zaprowadził nas do czarnego, dużego Van'a. Po wejściu do niego ruszyliśmy. Jazda nie trwała długo a tempo i atmosfera w samochodzie rzeczywiście były jak na wycieczce. Nie zapominając o ładnych widokach za oknem pojazdu.
Kiedy dotarliśmy na miejsce naszym oczom ukazał się niesamowity festyn. W tradycyjnym Japońskim miasteczku o szerokich głównych ulicach było pełno kolorowych straganów. Jedne z jedzeniem inne z maskami, kostiumami jeszcze inne z różnymi zabawami takimi jak rzucaniem do puszek albo wyławianie rybek. Aż trudno uwierzyć że jesteśmy tu w sprawach "biznesowych". Tradycyjnie Danveld dał mi pierścień. Był ona bardzo podobny do pierścienia oceanów tyle że na oczku był biały półksiężyc na ciemno fioletowym tle.
-Wiecie co zmieniam zdanie.-powiedział Danveld kiedy mieliśmy już wyruszyć na poszukiwanie.-Zostanę tutaj, ale nie będę z wami, a po drugie...-Wyciągnął portfel- przedwczesna wypłata-Dał mi do ręki kilka banknotów pięćset jenowych*(jen-waluta japońska).
-Yyy... co to jest?-wyjąkałem z niedowierzaniem.
-Nie mówiłem wam? Będziecie dostawać wypłatę. Mafia changers jest co prawda tajną organizacją ale legalną i rządową, więc jest to zwyczajna praca.-wszyscy zrobiliśmy zaskoczone miny.-No ale do rzeczy. Połączcie przyjemne z pożytecznym... Zabawcie się. Ja też nie będę się oszczędzał.-po tych słowach odwrócił się i nas pożegnał gestem jak w filmie.
-Yyy... no dobraaa.... co robimy. Może pójdziemy kupić jakąś przekąskę?
-Jestem za!-krzyknęła ożywiona Sayaka.-proponuję drożdżówki.-powiedziała uśmiechnięta.
Neko i Naomi się zgodzili. Ruszyliśmy na poszukiwania stoiska z drożdżówkami. Sayaka zaczęła wyciągać coś materiałowego z kieszeni spódniczki.
-Co to?-zapytałem.
-Ni co.-odpowiedziała nie przestając się uśmiechać.
Kiedy go wyciągnęła, przedmiot okazał się średnich rozmiarów workiem.
-Po co ci worek.-dalej pytałem.
-Dowiesz się.-jej uśmiech zaczął mnie niepokoić.
Po jakimś czasie poszukiwań znaleźliśmy stoisko odpowiadające naszym wymaganiom. Stanęliśmy przed nim a sprzedawca zaczął wychwalać swoje wypieki. Skoncentrował się głownie na mnie i na Kaicie. Dziewczyny trzymały się trochę z tyłu. Po jego skończonym monologu wzięliśmy się z kupowanie pieczywa za pieniądze pozyskane od Danvelda.
Ja jakąś kupiłem, kupiła Naomi, Neko też, a Sayaka... A Sayaki nie było.
Zniknęła nie zostawiając po sobie śladu, a co gorsze po drożdżówkach, które były najbliżej miejsca gdzie stała, też nie zostawiła śladu. Większość drożdżówek tego sprzedawcy zostały... "pożyczone"...
Szybko się odwróciliśmy żeby sprawdzić czy jej gdzieś nie widać. Ale jej nie było, była tylko chmura pyłu na najbliższym zakręcie.
-kurde.-przekląłem pod nosem.
-Czy ona nie była z wami?!-Wkurzony sprzedawca podniósł głos.
-Nieee...-odpowiedzieliśmy trójgłosem.
-Nie znamy tej wariatki.-dokończyłem.
Zaczęliśmy się powoli oddalać do tyłu nie odwracając wzroku od sprzedawcy. Nagle wyskoczył przez ladę w naszą stronę.
-Wiejemy!!!-krzyknąłem.
Zaczęliśmy uciekać przez tłum ludzi ile sił w nogach...
TYMCZASEM W INNYM MIEJSCU NA FESTYNIE
Na jednych z węższych ulic stał stragan, raczej stoisko. Był to namiot hazardu, rozgrywały się tam różne gry hazardowe. Tyle że to było takie większe stoisko z większą stawką. Kiedy my uciekaliśmy przed sprzedawcą, tam kilka osób grało w pokera o worek pełen banknotów.
Trzech umięśnionych facetów, jeden stary z kulą oraz jakaś bardzo młoda dziewczyna. Miała długie czarne włosy, duże szare oczy lekko zadarty nos, wąskie usta i bladą cerę.
-Ej... panienko, nie jesteś może zbyt pewna siebie?-zapytał jeden z przypakowanych kiedy czarnowłosa znowu podbiła.
-Nie.-odpowiedziała wysokim, trochę piskliwym głosem.
-To może chociaż za młoda?-zapytał starszy.
-Skąd że!-odpowiedziała lekko oburzona.-po prostu boicie się przegrać!
-Co proszę!-inny mięśniak się wkurzył.
-Taka jest prawda.-odpowiedziała niewzruszona.
Grali jeszcze chwilę w milczeniu. niezręczną ciszę przerwała czarnowłosa.
-Dobra panowie kończymy to. "check"
Jeden pokazał dwa jupki inny królowe, starszy nic nie miał.
-Ha i co powiesz na to!-rzucił na stół dwóch króli.
Reszta grających, z wyjątkiem czarnowłosej, zrobiła duże oczy.
-No cóż...-delikatnym ruchem upuściła na stół dwa asy.
W namiocie rozległy się szepty nie dowierzania. Nawet właściciel stoiska nie mógł tego zrozumieć.
Dziewczyna zgrabnym ruchem wstała z krzesła chwyciła worek pieniędzy i arogancko się pożegnała.
-Żegnam panów. Życzę powodzenia następnym razem.
Wyszła z namiotu. Trzech mięśniaków zgrzytało zębami. Tylko właściciel stoiska zachował zimną krew i nie bacząc na gniew podszedł do miejsca, w którym siedział hazardzistka.
-Oj oj! Nie ładnie tak.-powiedział kiedy przykucnął obok krzesła szarookiej.
Wyciągnął z pod stołu kilka kart i rzucił je na stół. Niektóre się nawet powtarzały z tym które już na nim leżały.
-Nasza mała oszustka własnie ucieka z kupą szmalu.
-NASZA FORSA!!!-krzyknął ten który miał dwa króle.
Spacerująca spokojnie oszustka cichym głosem szepnęła sama do siebie:
-Skapnęli się... czas uciekać.-rzuciła się biegiem przed siebie. Na jej drodze nikogo nie było więc mogła rozwinąć pełną prędkość. Biegła z trzepiącym zarzuconym na plecy workiem pełnym pieniędzy.
Dzień powoli chylił się ku końcowi, słońce było niedaleko zajścia... Niby niedaleko a jeszcze miało być ponad 2 godziny widno.
Czarnowłosa nie przestawała biec. Miała właśnie przebiec skrzyżowanie wąskich uliczek. Kiedy na nie wbiegła zderzyła się z kimś i upadł na ziemię. przed oczami śmignęło jej tylko coś białego. Kiedy popatrzyła się na tą drugą osobę ujrzała ładną białowłosą dziewczynę również siedzącą na ziemi. Była to Sayaka.
-Przepraszam-mruknęła i chwyciła swój worek.
To samo uczyniła Sayaka. Obie wznowiły bieg każda w swoją stronę. Po jakimś czasie obie w ty samum czasie coś sobie zdały. Ciężar ich worków się zmienił!
Co prawda w innych miejscach ale w tym samym czasie zaglądnęły do swoich worków...
-Pieniądze!-powiedział przerażona i zdziwiona Sayaka.
-Drożdżówki!-powiedział przerażona i zdziwiona hazardzistka.
-Ta wredna szmata zabrała mój worek!-Sayaka.
-Ta wredna zdzira zabrała mój worek!-czarnowłosa.
-Musze go odzyskać!
-Muszę go odzyskać!
...
TYMCZASEM "PRZYGODY UCIEKAJĄCEGO JACOBA"
Uciekaliśmy przed przerażającym sprzedawcom drożdżówek za coś czego nie zrobiliśmy.

Po długiej i męczącej ucieczce nareszcie go zgubiliśmy. Siedliśmy pod drzewem Sakury żeby odpocząć.
-O Boże...-odezwał się zmęczony Kaito-Za jakie grzechy...
-Nie "za jakie" tylko "za czyje"-zripostowała Naomi.
-Przepraszam za nią...-zaspany odpowiedziałem
-Nie no nic się nie stało...-Kaito.
Naomi wydawała się trochę obrażona.
Kiedy już odpoczęliśmy zaczęliśmy zabierać się do szukania już dwóch osób Sayaki i Zabójcy mroku.
-No dobra ale od czego zaczniemy?-zapytałem.
-Musimy przeczesać cały festyn. Ale ja muszę iść sam, mam... pewną sprawę do załatwienia.-Kaito.
-ok...-odpowiedzieliśmy niepewnym dwugłosem.
Chwilę później Neko poszedł w swoją stronę. Ruszyłem razem z Naomi między stoiskami.
-Słuchaj Naomi...-Zacząłem-mam pytanie...
-No.
-Dlaczego dołączyłaś do changersów? I czy twoi rodzice wiedzą o tym?
-Może zacznę od drugiego pytania. Moi rodzice wiedzą o tym... ale nie do końca. Myślą że jest to szkoła z internatem dla uzdolnionych i że dostałam stypendium oraz zgodzili się na przeniesienie.
-Ale że tak w środku semestru?
-Tak. A co do pierwszego pytania. To... Zawsze byłam zboku nie miałam przyjaciół, pomyślałam że może z wami będę mogła się zaprzyjaźnić.-uśmiechnęła się.
Zarumieniłem się.
-Chodź wejdziemy tam.-Naomi wskazała n  Japońską świątynię na wzgórzu.-Stamtąd będziemy mogli lepiej widzieć, może zobaczymy Sayakę.
Jak powiedziała tak uczyniliśmy.
Ze wzgórza mieliśmy piękny widok. Słońce powoli zachodziło spowijając miasteczko w czerwonym świetle. Domy i stoiska rzucały rozmaite cienie.
-Wiesz co Jacob... Zastanawiało mnie to od dłuższego czasu...-Naomi była cała zaczerwieniona.-Czy...czy...
-Czy co?
-Czy... czy podoba ci się jakaś dziewczyna?
Zarumieniłem się jak tylko się da.
-Naomi... co tak nagle?-zapytałem ze zdziwioną miną.
Naomi odwraca się zawstydzona, do mnie tyłem.
-Nieważne... Zapomnij.-mówi markotnie.
Przez parę sekund nie odwraca się. Mimo tego, że niby się przyjaźniliśmy podkochiwałem się w niej. Zdecydowałem się zrobić pierwszy krok. Podszedłem do niej i objąłem ją od tyłu. Poczułem jak wzdrygnęła ale nie próbowała wyjść z mojego objęcia. Oparłem swoją brodę na jej barku i szepnąłem jej do ucha"
-Ty... ty mi się podobasz...
Naomi odwróciła się w moich ramionach i zarzuciła ramiona na moją szyję. Ja objąłem ją za talię. Trwaliśmy tak przez kilka chwil.
-Jacob...-Naomi odezwała się cicho.-Zostańmy parą.
W odpowiedzi położyłem dłoń na twarzy Naomi. Podniosła głowę i patrzyła mi prosto w oczy. Powoli zbliżałem się do niej. Nasze usta zbliżały się do siebie. czułem bicie jej serca. Już stykaliśmy się nosami a tu rozległ się bardzo wkurzający w takich momentach głos:
-Uuhuhuu... nie przeszkadzam?-Kaito z nieprzyzwoitą miną.
Natychmiast odskoczyliśmy od siebie cali zaczerwienieni.
-Jeśli przeszkadzam to mogę sobie pójść.-kontynuował Neko.
-Nie to nie tak!-krzyknęła Naomi.
-Dobra nieważne. To jest rozmowa na inną okazję. Znalazłem Sayakę.
-Gdzie jest?-spoważniałem.
-Zaprowadzę was tylko jest jeden problem.
-Jaki?-Naomi też już się uspokoiła.
-Trudno to wytłumaczyć... Zrozumiecie ja będziemy na miejscu.
Zaczęliśmy iść za Kaitem niespokojnie zerkając na siebie. To oczywiste że byliśmy zawstydzeni, ale nie mogliśmy nawet o tym pogadać bo "on" tu był. Po jakimś czasie dotarliśmy do miejsca gdzie stały dwie dziewczyny wrzeszczące na siebie. 
-To jest problemem...-powiedział Kaito.
-ODDAWAJ W KOŃCU MÓJ WOREK SZMATO!-Sayaka wrzeszczała na czarnowłosą.
-TY PIERWSZA, DZIWKO!
-NIE MA SZANS, KIEDY TYLKO DOTKNIESZ SWOJEGO WORKA UCIEKNIESZ Z OBYDWOMA!
-ODDAWAJ ALBO TWOJE DROŻDŻÓWKI ZOSTANĄ ZGNIECIONE!
-ODDAWAJ DROŻDŻÓWKI ALBO TWOJA KASA ZOSTANIE PODPALONA-Sayaka wyciągnęła zapalniczkę!.
-Rozumiecie o co mi chodziło?-spytał Kaito.
-tak...-odpowiedzieliśmy równocześnie 
To uczucie... takie same jak kiedy spotkałem Sayakę. Szybko wyciągnąłem pierścień mroku z kieszeni. Świecił fioletowo czarnym światłem.
Wszystkie pary oczu zwróciły się do mnie, a dziewczyny ucichły.
-A więc to tak...-odezwałem się.
-Co to jest?-zapytała niepewnie czarnowłosa.
-Słuchaj, wybacz jeśli będę niezbyt miły, ale mieliśmy ciężki dzień. Przejdę od razu do sedna, Jesteśmy pewną organizacją, cła nasza czwórka i chcielibyśmy żebyś do nas dołączyła.
-D...dlaczego właśnie ja?-zapytała.
-Pierścień cię wybrał. Tak samo jak pozostałych-kontynuowałem.-Wiem że to będzie spory szok ale...
-Zgoda.-przerwała mi.
-Co?-zapytaliśmy całą czwórką naraz.
-Zgadzam się. Nie potrzebuje więcej szczegółów żeby podjąć taką decyzją. Jestem z domu dziecka więc nie mam po co tu zostawać.
-Yyy..... ok..... łatwo poszło.-wszyscy byliśmy zdziwieni.
-Nazywam się Erica Swallow. A wy.
Mimo zdziwienia zaczęliśmy się sobie przedstawiać. Dziewczyna Bardzo kontrowersyjna już zdążyła nas polubić. Kaito w tym czasie zdążył zadzwonić po Danvelda, który kazał nam przyjść do głównej bramy na wzgórze przed miastem. W drodze tam opowiadałem Erice wszystko o changersach i o tym kim się stanie. Sayaka i nasz nowa zabójczyni się pogodziły i cieszyły się swoją zdobyczą. Z kolei ja, Neko i Naomi ochrzanialiśmy Sayakę za to o zrobiła i o to co nam się przytrafiło.
Na wzgórzu czekał na nas już Danveld.
-Przejdę od razu do rzeczy, Czy zgadzasz się zostać Zabójcom Jacoba i tym samym pracownikiem changersów.
-Jasne!-odpowiedziała wesoło.
-No to super, jeszcze mi powiedz jak się nazywasz.
-Erica.
-Ładne imię.
Był Zachód słońca no oko, za jakieś 20-30 minut powinno zniknąć z horyzontu.
-Wiecie co?-zaczął Danveld.-co sądzicie o przeprowadzenie ceremonii wręczenia pierścieni tutaj?
-Czego?-zapytałem
-Ceremonia wręczenia pierścieni to takie coś po czym dostaniecie pierścienie na własność i staniecie się pełnoprawnymi następcami. Jest ładny widok, atmosfera, jesteśmy w komplecie i wziąłem ze sobą pozostałe pierścienie.
-No w sumie nie widzę przeszkody.
Pozostali też nie mili nic przeciwko.
-No to szybko bierzmy się do roboty. Niech każdy weźmie pierścień odpowiadający jego płomieniu.-wyjął małą czarną szkatułkę i ją otworzył. znajdowały się w niej 4 pierścienie changersów: Światła, Wiatru, Ognia i Wody. Erica miała już swój w dłoni. Mimo że wiedziała o tym wszystkim najmniej z nas sprawowała się nie najgorzej. Wszystkie pierścienie wyglądały podobnie, różniły się tylko oczkiem. Wiatru miał na sobie trąbę powietrzną na białym tle, Ognia srebrzysty płomyk na czerwonym tle, a mój miał wygrawerowane metalowe słońce na żółtym tle-ustawcie się w kole twarzą na zewnątrz.-kontynuował Danveld.-Wyciągnijcie prawą rękę przed siebie.-Tak też uczyniliśmy.-Skupcie się na swojej dłoni. Dobra zaczynamy: 
"Ja Danveld Vertlich Zabójca mroku Beatrix Kagasumi IV szefa changersów ogłaszam że nadszedł koniec starego pokolenia.-kiedy to recytował mój pierścień zaczął dziwnie drgać.-Nowe pokolenie changersów jest gotów by odziedziczyć moc przodków i wieść nas ku zwycięstwu.-pierścień zaczął się nagrzewać.- Przodkowie Powstańcie!-Mój pierścień zaczął świecić pomarańczowo żółtym światłem.-Szybko załóżcie pierścienie na środkowe palce prawej ręki!
Zrobiłem tak jak kazał. Pierścień mnie parzył, był strasznie rozgrzany. W momencie kiedy go założyłem na pierścieniu zapłonął pomarańczowy płomień z którego strzelały wesołe iskierki. Kiedy spojrzałem w jego wnętrze zobaczyłem swoje wspomnienia z Matką. Były one dawno temu i nie było ich dużo, ale przepełniały mnie radością. Usłyszałem też słowa wypowiedziane głosem matki:
"Twój płomień to płomień pokoju, nie zmuszaj go do agresji."
Nie wiem co to oznaczało ale usłyszenie głosu matki było dla mnie czymś cudownym. chwilę po tym płomień zgasł.
-No chyba skończyliśmy.-powiedział Danveld wzdychając ciężko.-Dawno nie widziałem tego zdarzenia.-uśmiechnął się.

~<>~
Wow... ale się przy tym namęczyłem. Nie wiem czy dobrze wyszła mi ta romantyczna scena ale cieszę się że dobrnąłem do końca.
No i jeszcze jestem zaskoczony że mam już ponad 2000 wejść cieszę się :3
Zawdzięczam to dwóm ważnym osobom.
Sayace Yukai - mojej przyjaciółce z prawdziwego świata, niezwykle uzdolnionej początkującej pisarce która prowadzi blog o demonach http://limit-krwi.blogspot.com/
oraz
Dagmarze Biernat która odkąd Sayaka poleciła mój blog zaczęła mi komentować :)
Dziękuję wam i innym którzy jeszcze nie zostawili po sobie trwałego śladu.

Dzięki :*

5 komentarzy:

  1. Podoba mi się ten rozdział. Moment z krzesłem- cudowny. Życzę dużo weny i czekam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nom, to z krzesłem było super.. :D Fajny ten rozdział, zwłaszcza, że Zabójcy w końcu są już w komplecie. : )
      I moim zdaniem ta romantyczna scenka ci całkiem fajnie wyszła. ; )
      Ja też życzę mnóóóstwaaaaa weny!! (I lecę do Sayaki, bo z tego, co widziałam, też dodała nowy rozdział. ^.^)
      P.S. Dziękuję za wyróżnienie i mnie.. ^.^ ; )

      Usuń
  2. Nominuję cię do Liebster Award!!! Więcej dowiesz się tutaj:
    http://limit-krwi.blogspot.com/2015/01/liebster-award.html
    A przy okazji :) Kiedy nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  3. Nom, ja w sumie też jestem ciekawa, kiedy będzie...
    No, i oczywiście tobie też gratuluję nominacji!! ;D
    OGROMU WENY (nie tylko na rozdział, ale i na odpowiedzi i pytania ;P)!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak czekam i czekam przez co przeczytałam ten rozdział jeszcze raz :P I cóż tak bardzo kocham to opowiadanie, że nie mogę się doczekać. Dobra idę pisać coś limitu i mam nadzieję, że ty też piszesz :*

    OdpowiedzUsuń